sobota, 2 maja 2015
Rozdział 1
- Muszę stać się bardziej samodzielny, rozumiesz? Dlatego załatwię to sam. - powiedziałem stanowczo. - Ale paniczu...- Mam już 17 lat nie jestem już dzieckiem- powiedziałem jednocześnie przerywając mu. - Jak będę cię potrzebować, to wiesz. - powiedziałem udając się do wyjścia. Kiedy byłem na miejscu, zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu jej. Stanąłem niedaleko stołu z jedzeniem i zacząłem wsłuchiwać się w muzykę. Nagle zobaczyłem ją, stała w drugim rogu stołu i się rozglądała. Zacząłem powoli zbliżać się do niej. Odwróciła się w moją stronę, i popatrzyła na mnie uwodzicielsko. - Przepraszam czy my się znamy?- zapytała. - Nie, dlatego to powód by się poznać- powiedziałem. Nagle jej oczy zmieniły kolor. - Mogę prosić do tańca? - zapytałem. Zanim się obejrzałem znaleźliśmy się na środku sali. Tańczyliśmy, ja patrzyłem na nią a ona za to na swoje nogi. -Trudno było mnie znaleźć? Jest tu dużo ludzi. - zapytała. - Jesteś bardzo zauważalna, nawet jak próbujesz nie zwracać na siebie uwagi. - powiedziałem. - Haha. Za to kolesia z opaską nie trudno zauważyć.- powiedziała z uśmiechem. Kiedy zacząłem jakoś przyzwyczajać się do muzyki, dużej ilości ludzi i ich oczach nakierowanych prosto na mnie, to musiało się zmienić. Nagle ze wszystkich drzwi i okien wyskoczyło dziesięciu mężczyzn, ubranych w czarne stroje z dziwnymi nadrukami w kształcie smoków. Muzyka przestała grać, ludzie zaczęli patrzeć się na czarne postacie, a kobiety zaczęły krzyczeć.
Jedną kobietę nawet poniosło dlatego położyła się na ziemi i zaczęła krzyczeć. - ZAMKNIJ SIĘ!!!!- krzyknął jeden z mężczyzn i zaczął ją kopać. Niektórzy zaczęli im się stawiać. Nim się obejrzałem moja towarzyszka szybkim krokiem poszła za kurtynę, niedaleko nas. Nagle zobaczyłem jednego z mężczyzn udającego się w tą samą stronę. Od razu prześlizgnąłem się za kurtynę. Kiedy weszłem za kortynę, zobaczyłem ją leżącą na ziemi a nad nią stał on. - Już nie żyjesz - powiedział spokojnie mężczyzna. Mój rozsądek mówił mi żeby uciekać ale nie mogłem jej zostawić. Mężczyzna powoli zaczął się do mnie zbliżać. Nagle przez ostatnie nie zniszczone okno wskoczył Sebastian. Jednym ruchem zadźgał mężczyznę jednym ze swoich ulubionych noży. - Mam nadzieje że dobrze umyjesz ten nuż inaczej to będzie miało, duży wpływ na twoją pensje - powiedziałem. - Ale paniczu, panicz mi nie płaci-. powiedział - Nieważne, porozmawiamy o tym jutro. A teraz, idź posprzątać - powiedziałem stanowczo. - Tak paniczu - odpowiedział potulnie. Kiedy Sebastian wyszedł od razu można było usłyszeć krzyki mężczyzn. Ja też niestety musiałem coś zrobić, nie mogłem jej tak zostawić. Podeszłem do niej i wziąłem ją na ręce. Była zaskakująco lekka. Po pięciu minutach przyszedł Sebastian. - Paniczu ona może być ciężka. Może papieżowi pomóc? - zapytał. - Nie. Dam sobie radę, nie jestem dzieckiem - powiedziałem wrogo. Kiedy byliśmy w połowie drogi do rezydencji ona zaczęła się lekko wiercić. Kiedy dojechaliśmy, Sebastian zaniósł ją do pokoju gościnnego. Ja za to poszedłem do gabinetu by się czegoś dowiedzieć o tych czarnych postaciach. Niestety w żadnej z moich książek nie było napisane o tej dziwnej organizacji. Nagle przyszedł Sebastian z herbatą. - Obudziła się - powiedział spokojnie. Wziąłem łyk herbacie i poszedłem się z nią zobaczyć. - Pójdę sam - powiedziałem. Sebastian nie odezwał się, tylko gapił się na mnie kiedy wychodziłem. Nie chciałem żeby się mieszał. Kiedy dotarłem do pokoju gdzie była ona, zastanowiłem się przez chwile. ''A może nie powinienem jej przeszkadzać'' pomyślałem. Jednak z drugiej strony nie może być aż tak źle. Dlatego weszłem do jej pokoju. Kiedy weszłem, nie buło tam ani jednej żywej duszy. Wbiegłem do środka, i po chwili zauważyłem że okno jest otwarte. Podbiegłem do okna, i nagle drzwi się zamknęły. Szybko poczułem ucisk w okolicy gardła. -Nie ruszaj się, inaczej zginiesz- ktoś szepnął mi do ucha. Nagle doszła do mnie myśl żeby wezwać Sebastiana, ale wtedy nadal by mnie uważał za dziecko. Na szczęście Sebastian dał mi lekcje samo obrony. Nim się obejrzałem nasze role się odwróciły. -I co teraz, zamierzasz mnie zabić - powiedziała ledwie łapiąc oddech. - Nie. Nie zamierzam cię zabić. Pomyśl ile to by było sprzątania dla Sebastiana. - powiedziałem spokojnie.
-----------------------------------------------------------------------------
Długo oczekiwany pierwszy rozdział. Nareszcie
Nie zapomnijcie komentować i obserwować bloga. Dziękuje wszystkim ktuży zostali na tym blogu po takiej długiej przerwie. Dziękuje też tym ktuży są tu pierwszy raz i mam nadzieje że zostaniecie na dłużej
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieje że się podoba ;3
OdpowiedzUsuńNotka Ci wyszła bardzo fajnie i tylko bym cie poprosiła, żebyś pisała większymi literami :) Na mnie możesz liczyć, że będę czytać i komentować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nanamiś :)