czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział I ,,Różowa mandarynka'' Kira

Byłam w ogromnym zamku. Miałam na sobie piękną fioletową suknię balową. Zeszłam wielkimi schodami w prost do sali tronowej. Otworzyłam ogromne lazurowe drzwi, tam nie było ani jednej żywej duszy. Miałam nadzieje że kogoś tam spotkam ale, był tam tylko ogromny pięknie zdobiony tron, na nim leżała złota korona. Chciałam z stamtąd jak najszybciej uciec, ale pokusa była zbyt silna. Szybko podbiegłam do tronu i podniosłam koronę, złożyłam ją. Momentalnie cały zamek stanął w płomieniach i towarzyszył mu krzyk, małego dziecka. Krzyk zaczął się zasilać. Momentalnie się ocknęłam w swoim pokoju - Uff to był tylko sen-. Otarłam oczy i zauważyłam łzy. Wstałam i podeszłam do lustra. - Tak znowu się rozryczałam - powiedziałam. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi - Panienko Kiro, za 5 minut będzie gotowa herbata - powiedział Sebastian. - Dziękuję zaraz przyjdę - powiedziałam. - Przyśle do panienki, panią Mey-Lin. Pomoże panience się przygotować - powiedział. - W początku - odrzekłam. Zaczęłam czesać włosy gdy nagle - Panienko - Mey - powiedziałam - Tak panienko, miałam pomóc  panience się przygotować - powiedziała - Wejdź proszę - odparłam. Mey weszła i pomogła mi się przygotować. Gdy byłam już gotowa, zeszłam w dół po schodach ( Znowu schody. Po tym co mi się śniło miałam już szczerze dość schodów ). Poszłam do jadalni, od razu widać było wielki stół, a na jego drugim końcu siedział Ciel. - Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam - Nie szkodzi - powiedział. - Proszę usiąść panienko - powiedział spokojnie Sebastian. Usiadłam naprzeciwko Ciela. Gdy skończyłam jeść, nagle w całej posiadłości zabrzmiał dźwięk drzwi. Brzmiało to tak jakby ktoś się dobijał do nich. Sebastian podszedł do drzwi, i je otworzył, a tam stała. Niska złotowłosa dziewczyna, można powiedzieć że moje totalne przeciwieństwo. - Witaj Sebastianie - powiedziała charyzmatyczne z wielkim uśmiechem. - Kto to? Służba? Nie wiedziałam ze Ciel kogoś zatrudnił - powiedziała ze zdziwieniem, jednocześnie wskazują na mnie palcem. Od razu nie przypadła mi do gustu. - Panienko Elizabeth, oto madame Kira - powiedział Sebastian patrząc na mnie swoim gadzim spojrzeniem. ,, Madame ,, czy ja jestem aż taka stara??? No może jakieś 1 000 lat, ale to nie jest aż tak dużo. Chyba? Mniejsza z tym a wiec - Miło cię poznać Elizabeth - powiedziałam z wrogością. - Mnie także, ale możesz do mnie mówić Lizzy, będzie krócej. Myślę że zostaniemy przyjaciółkami! - powiedziała patrząc mi głęboko w oczy. Od razu zamarłam, wyobraziłam sobie tę psychopatkę, jako moją koleżankę. Od razu pomyślałam ze ona chyba nie zrozumiała aluzji. Mówiąc ,, Miło cię poznać ,, miałam na myśli co innego. - Będziesz mnie nazywać Lizzy, a ja będę cię nazywać Kizzy. Będzie się rymowało. Tak słodko Lizzy Kizzy. SWEET!!! - powiedziała Lizzy znów patrząc mi w oczy. Coraz bardziej się jej boję. - Sebastianie a gdzie jest Cieluś? - powiedziała. - Panicz, przebywa w gabinecie. Lepiej żeby panienka mu nie przeszkadzała - powiedział Sebastian - A mogłabym się chociaż z nim przywitać? - zapytała Lizzy. Nagle zrozumiałam wykorzystał mnie. Podsumujmy ostatni raz widziałam go w jadalni, a wiec musiał się jakoś prześlizgnąć do gabinetu. Wiedząc ze Sebastian jest po jego stronie, nie musiał się martwić że będzie się użerać z Barbie ( Lizzy ). A za to Lizzy będzie się znęcać nade mną. Niezłe zagranie. A więc wracając. - Ciel na pewno się ucieszy ze go odwiedziłaś - powiedziałam fałszywie. - Naprawdę tak myślisz? - zapytała. - Oczywiście - powiedziałam. Momentalnie Lizzy zaczęła biec w stronę gabinetu. Gdy dobiegła do drzwi, wyskoczyła do pomieszczenia, można było usłyszeć krzyk Ciela. Od razu podbiegłam do drzwi gabinetu. Zerknęłam do środka. A w środku po środku ( łał rymuje się ). A więc w środku wielkiego pokoju było biurko, a za nim siedział Ciel na wielkim skórzanym krześle, a na biurku oprócz książek siedziała Lizzy przytulna do niego. O mało co nie zemdlałam. Z kogo ona się uważa pomyślałam. Od razu się odwróciłam i udałam się do swojego pokoju. - Panienko Kiro... - powiedział Sebastian - Głowa mnie boli, pójdę odpocząć. - przerwałam mu i poszłam dalej. Jak doszłam do pokoju zaczęłam gadać do siebie jak jakaś świruska. - Pojawiła się bez zapowiedzi, niby jest dobrze wychowana, ale od kiedy skacze się po czyjś
zbiórkach jak jakaś małpa!!!- mówiłam. Kiedy się uspokoiłam zrozumiałam. Wszystko zwalam na Lizzy, a sama nie jestem lepsza. To ja na Hama wepchnęłam się do posiadłości. To ja próbuję udawać kogoś kim nie jestem. ( O Boże!!! Mówię o swoich uczuciach. Nienawidzę kiedy tak mówię. Współczuje że musicie czytać takie głupoty. Zupełnie jakbym pisała do swojego pamiętnika, czy coś takiego. Nie odpowiadajcie mi jak to wygląda kiedy tu pisze :-S. Kończę za bardzo się rozpisałam ). Kiedy skończyłam się nad sobą użalać, zrozumiałam ( Tak w moim przypadku będę dużo rzeczy próbowała zrozumieć ) powtórka zrozumiałam że jestem zazdrosna o ... Zeszłam na dół, minęłam po drodze Barta, Mey-Lin i Rina ( To Finniam jakby ktoś nie zrozumiał niech cofnie się do wprowadzenia ) po ich minach można było zrozumieć że coś knują. Gdy przechodził obok mnie Bart zauważyłam że wydała mu kartka, a na niej było napisane tak :
-----------------------------------------------------------------------------
Menu
Deser
Wymyślone przeze mnie ciasto ,, BUM BUM ,,
-----------------------------------------------------------------------------
Zapowiada się wybuch. Nastał już prawie czas deseru ( było tak nudno że pominęłam ). Postanowiłam nie chować urazy do Lizzy. Siedziałam przy stole ( Nie przeciwko Ciela, bo Lizzy musiała tam usiąść. Ja za to musiałam usiąść obok niej ). Kiedy skończyłam jeść drugie danie czekałam na BUM BUM. Pomyśleć że Sebastian się na to zgodził. Wszedł Bart w rękach trzymał ogromne płonące ciasto. - Ono płonie - krzyknęła Lizzy, za to Ciel patrzył jak zwykle bez jakiej kol wiek ekscytacji. Bart zadowolony ze swojego arcydzieła, wziął w ręce noże. Powoli czubkiem noża zbliżał się do ciasta. Powolutku, powolutku, już prawie. Leciutko zanurzył czubek w cieście. Już pomyślałam że wybuchnie ale chyba się myliłam. Pierwszy kawałek dostała Lizzy. Naprawdę miałam ochotę na BUM BUM. Po chwili usłyszałam oczekiwane BUM. Odwróciłam się i zobaczyłam Lizzy całą w cieście. O mało co nie wybuchłam śmiechem,

 nawet Ciel zrobił podobny do uśmiechu grymas. Lizzy się rozpłakała. Tak właśnie się skończył dzisiejszy dzień.
------------------------------------------------------------------------

Dziękuję wszystkim za uwagę. Mam nadzieję że się podobało za wszystkie błędy przepraszam. Jak było widać trochę się rozpisałam. Serdeczne dzięki dla tych którzy przeczytali do końca. Proszę o komentarze.

1 komentarz:

  1. Już wiem, że pokocham ten blog. Super, że aż za super. Czekam na next :)
    Pozdrawiam Nanamiś :)

    OdpowiedzUsuń